Suzanne Collins, Kosogłos
avo_lusion

Poznań: Media Rodzina, 2010.
A jednak. Rebelia rozlewa się jak świeża gorąca krew. Pada na wszystko co żyje i istnieje. Przybiera nową twarz, staje się bezlitosną, nieczułą i wiecznie głodną wojną. Wojna. To słowo wzbudza strach, jest nienasycone, żąda ofiar. Jest bezkresne i rozprzestrzenia się z prędkością światła. Porywa ze sobą wszystkich do tańca. Tańczą dorośli i dzieci, kobiety i mężczyźni, cywile i żołnierze. Dwie wrogie strony, władza i obywatele, stapiają się w bolesnym starciu. Na czele rebeliantów ona – Kosogłos. Młodziutka Katniss, zwyciężczyni Igrzysk Śmierci. Na czele Kapitolu on – prezydent Snow, człowiek o wielu twarzach, roztaczający wokół siebie woń krwi. Ale nie będzie zwycięzcy. Bo w wojnie wszyscy przegrywają.
Ostatnia część trylogii Suzanne Collins wykracza poza krąg literatury młodzieżowej. Autorka doprowadziła nas do tragicznego finału, w którym na naszych oczach wybucha krwawa wojna. Collins po raz kolejny pokazuje, że jej proza jest uniwersalna i dotyka problemów społecznych, jakie doskonale znamy z historii. Państwo nie ma zamiaru grać uczciwie względem obywateli. Nie ma takiej metody, po jaką nie zdecydowałoby się sięgnąć. Wojna przynosi więc torturowanych jeńców, ofiary w cywilach, poczucie wielkiej beznadziejności. To właśnie wojna sprawia, że dobra i zła strona muszą korzystać z tych samych środków. Zacierają się granice okrucieństwa, a całe państwo Panem przemienia się w wielką arenę Igrzysk Śmierci.
Do walki stają wszyscy, także młodzi bohaterowie, którzy jeszcze nie osiągnęli pełnoletniości. Collins stawia przed nami Katniss, Peetę, Gale’a i wielu innych, którzy mając po szesnaście lat, są złamani psychicznie, pogrążeni w rozpaczy i niezdolni do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Oni widzieli już wszystko, musieli zabijać, patrzeć na śmierć innych:
Z przyzwyczajenia trzymam się drogi, ale to kiepski pomysł, bo roi się na niej od zwłok ludzi, którzy usiłowali uciec. Część trupów spłonęła doszczętnie, jednak wiele osób uciekło przed ogniem, ale zapewne udusiło się dymem. Leżą teraz w mniej lub bardziej zaawansowanym stanie rozkładu i nieznośnym smrodem przywabiają padlinożerców i chmary much. To ja was zabiłam, myślę, mijając stertę trupów. I was. Was też.

Wojna i Igrzyska odebrały im młodość, poczucie sensu życia, a dały w zamian zgorzknienie i koszmary. Trudno oprzeć się tutaj porównaniu do pokolenia Kolumbów, bo choć środki wyrazu są zupełnie inne, to jednak wniosek jest ten sam – wojna to siła destrukcyjna, która odbiera zwycięzcom i przegranym dosłownie wszystko.
Katniss, podobnie jak Peeta, to wrak człowieka. Nie ma w niej już dawnej witalności, jest tylko lęk, gniew i cierpienie. Strach wypełnia jej czas, a przecież musi zaciskać zęby i stawać się Kosogłosem – symbolem rebelii, który daje innym siłę do walki, motywację do przetrwania. Na barkach młodej dziewczyny spoczywa nienawiść władzy i wielkie oczekiwanie obywateli. To ciężki krzyż, który musi nieść aż do samego końca. Przetrwanie niewiele zmienia, bo nic już nie będzie takie samo, przeszłości nie da się wymazać z pamięci, a szczególnie twarzy poległych przyjaciół. Katniss będzie musiała poświęcić więcej niż mogła sobie kiedykolwiek wyobrazić.
Collins po raz kolejny zaskakuje. Tworzy doskonałą, precyzyjnie skonstruowaną fabułę, która porywa czytelnika i zatraca go w morzu wydarzeń. Obraz wojny jest koszmarnie znajomy, przeszywa nas dreszcz kiedy widzimy, że człowiek – zarówno na kartach powieści, jak i w rzeczywistości – nie cofnie się przed niczym. Nie istnieją granice, liczy się jedynie przejęcie kontroli.
Kosogłos to wspaniałe, monumentalne zwieńczenie trylogii Igrzysk Śmierci. Otrzymujemy odpowiedzi na wiele pytań, a los bohaterów przejmuje nas, nie pozwala myśleć o niczym innym. Padają też znamienne słowa, które już skądś znamy… Słowa o bakcylu dżumy, który nie umiera nigdy:
- Szykujesz się do kolejnej wojny, Plutarchu? – pytam.
- Och, nie teraz. Teraz jesteśmy jeszcze w tym słodkim okresie, w którym każdy zgadza się, że ostatnio przeżyty horror nie powinien się już nigdy powtórzyć – mówi. – Ale świadomość zbiorowa zazwyczaj żyje krótko. Jesteśmy niestałymi, głupimi istotami ze słabą pamięcią i ogromnym darem samozniszczenia.
Echo tych słów rozchodzi się po zmęczonych umysłach bohaterów i przeszywa ich wynędzniałe ciała dreszczem.